Do trzech razy sztuka, czyli Dolomitensteig
Giaß eich!
W sierpniu przyjechał do mnie Bence, kolega z Węgier. Znamy się od wykopalisk w Polsce w Malborku. Odwiedza mnie odkąd jestem w Austrii przynajmniej raz do roku, a czasem i ja się wybiorę na Węgry. Zawsze na przyjazd gości staram się zaplanować jakieś atrakcje. Zazwyczaj chodzimy z Bencem po muzeach i różnych zabytkach, bo oboje studiowaliśmy archeologię, a on w dodatku robi doktorat, tym razem jednak wybór padł na góry, było lato, pogoda dopisywała i oboje mieliśmy ochotę na kontakt z naturą.
Już w zeszłym roku znalazłam aplikację Kmoot, niektóre jej opcje są co prawda płatne, ale całkiem dobrze się sprawdza jeśli chodzi o wyszukiwanie szlaków. Podobne informacje można również znaleźć na Bergfex lub Bergwelten. Na tych stronach są oceny szlaków, stopień ich trudności, zdjęcia z trasy i opisy oraz wygląd trasy pod kątem technicznym.
Dolomitensteig do tras najłatwiejszych nie należy, jest to całkiem długi i czasochłonny szlak. Zastanawiałam się nawet, czy sobie damy radę z kolegą, ale on jest wytrawnym wędrowcem, ja już nie bardzo, jednak przez pracę na poczcie mam całkiem dobrą kondycję.
Wyjechaliśmy z rana, bo z Linzu to około godzina drogi samochodem. Za parking na miejscu trzeba zapłacić 4 euro za cały dzień. Szlak z Bencem zaczęliśmy oczywiście od dupy strony, bo nie ogarnęłam, a chciałam jeszcze zobaczyć źródło rzeki Steyr. Bence ma lęk wysokości i jeszcze nigdy nie był w tak wysokich górach, dlatego zadecydowaliśmy, że kiedy stwierdzi, że ma już dość to odpuszczamy, zwałszcza przez to, że na szlaku są ostrzeżenia dla osób, które mogą mieć zawroty głowy. Góry to góry, powinniśmy mieć respekt. Po przejściu około 1/3 szlaku kolega stwierdził, że jednak ma dość i wróciliśmy. Zaliczyliśmy za to Schiederweiher i Almsee. To było moje pierwsze podejście do tej trasy.
Za drugim razem wybrałam się sama, pełna chęci i zapału, jednak od 15 września do 1 października był tam okres polowań, a ja byłam oczywiście 16 września 😂 Stwierdziłam, że nie idę, bo jeszcze pomylą mnie z dzikiem, jak to ma ostanio miejsce w Polsce. Poszłam więc w stronę jeziora Schiederweiher wzdłuż rzeki Steyr i też było pięknie. Myślałam, że widziałam na polach ktokusy, a to były zimowity jesienne, człowiek się uczy przez całe życie.
Zimowit jesienny |
Steyr |
Trzecie podejście miałam w zeszły weekend, tym razem wypędziłam Szymona z łożka i poszliśmy razem już od właściwej strony, cóz myślałam, że umrę po drodze, bo początek był taki stromy, a ja nie mam kondycji, na szczęście mieliśmy kijki ze sobą, jednak początkowe cierpienie zostało po stokroć wynagrodzone. Dolomitensteig to najpiękniejszy szlak na którym byłam do tej pory w Austrii, widok roztacza się na szeroką dolinę, która w jesieni nabiera cudownych barw. Pogoda tego dnia była wyborna, nie mogłam oderwać wzroku od krajobrazu, co krok wyjmowałam telefon, żeby zrobić zdjęcie. W jednym momencie nasze życie zatrzymało się na kilka sekund, bo gdy wyciagałam telefon to wypadł mi z ręki w miejscu dosyć stromym i zaczął się staczać w dół, na szczęscie całkiem szybko się zatrzymał i można było po niego zejść 😅 Szymona mało szlag nie trafił, bo miał flashback z naszego wyjazdu na narty na Reiteralm i tam na kolejce krzesełkowej wypadł mi karnet i trzeba było kupić nowy, a to nie są tanie rzeczy. Z tego tez powodu jak idziemy na ferraty to mam telefon na takiej lince, żeby w razie jak mi wypadnie to na niej zawisł. Oczywiście jak jest na lice to mi nie wypada, a na ten szlak nie wzięłam linki, bo "po co". Chyba jednak będę zabierać. Mądra Polka po prawie szkodzie. Trasa zajęła nam około 5 godzin z wieloma przystankami, polecam zabrać ze sobą sporo napojów i jedzenie, gdyż na górze nie ma żadnego schroniska. Posilić się można dopiero w Gasthausie na dole. Polecam pączki z konfiturą, Kaiserschmarrn są słabe.
Nie będę za dużo tutaj opisywać okoliczności przyrody, bo zdjęcia mówią same za siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz